Archive for Grudzień 2008

233. Urodziny Mitry i Abracadabra

20 grudnia 2008

orchids20-12-08-001a

Antrim, ten z Klechd, to Mitra-n anagramatycznie, co odkryłem przypadkowo w samą porę na jego urodziny. Stefan Mitra/n w gontynie Druida pod jemiołą i z opłatkiem w palcach życzy Wam wszystkim radosnego powrotu Sol Invictus Kosmokratos – Słońca Niezwyciężonego Władcy Wszechświata. Urodziny Mitry były uroczyście obchodzone w całym świecie pogańskim w dniu 25 grudnia, ale to stało się dopiero gdy ten pomniejszy wedyjski bóg Przyjaciel (sanskr. mitra) ludzkości i Pośrednik między Dobrem i Złem zawędrował do Persji. Tam dano mu perskie imię Mithra (mithr-słońce) i jego kariera poszybowała w niebiosa, gdy zaadoptował go niejaki Zaratustra i rzekł był: „ja z ciebie zara tu strasznie uczynię Władcę Świata czyli Kosmokratę. No, i jak rzekł, tak się stało. Kult Mitry był bardzo popularny w rzymskich legionach i nawet dotarł z nimi do Brytanii. Nowa sekta z Palestyny miała sporo kłopotów z Mitrą i jego wyznawcami, ale dopiero w czterysta lat po narodzinach Jezusa zdecydowano, że On też urodził się tego samego dnia co Mitra, co było kłamstwem. Jezus urodził sie w znaku Ryb i ten znak był używany przez wczesnych chrześcijan jako ich tajny szyfr. Religia Mitry przetrwała jednak potajemnie w gnostycyźmie i kilku innych potępianych przez Kościół grupach okultystycznych takich jak Różokrzyżowcy. Dwudziesty piąty dzień dwunastego miesiąca był także święcony jako dzień urodzin Zasa, starochińskiego boga-słońca, a także egipskiego Ozyrysa, hinduskiego Wiszny i syryjskiego Tamuza. Spora konkurencja w tym ekonomicznie atrakcyjnym wydarzeniu. Przyjście na świat Zasa ogłaszał kogut, który był także symbolem Mitry i  takim pozostał nawet w chrześcijaństwie jako „kurek na kościele”, który dawno temu nosił nazwę „Koguta Abraxasa”. Słowo Abraxas było tajemnym imieniem Mitry, bo jest w nim zawarta liczba, która była kiedyś uważana za matematyczną formułę niewymawialnego imienia Stwórcy. W greckiej gematrii Abraksas to liczba 365 czyli dni roku. Takie dawne naukowe tajemnice wchłonęło wkońcu pospólstwo, kuglarze i dzieci, zmieniając Abraksas w Abrakadabrę. No, ale trochę magii jednak pozostało. PS Mój storczyk pielęgnowałem rytualnie przez 356 dni i abrakadabra! zakwitnął pięknie i stoi w oknie, mrugając do Mitry na niebie. RJJR

232. Smok i Stara Gwiazda Polarna

19 grudnia 2008

Wolałbym taplać moją romantyczną duszę w legendach i bayleywatermarks-001aromansach o tym jak ten rzekomy ojciec króla Artura zakochał się na śmierć (jej męża) na życie w księżnej Igraine albo Igrinie alias Migrenie, ale sumienie amatora-naukowca zmusza mnie do ujawnienia prawdy. Przed tysiącami lat astronomia była jedną z tajemnych nauk znana głównie kapłanom świątyń ówczesnego świata. Dlaczego ta wiedza była tajemna, tego nikt nie wie. Prawdpodobnie było w niej coś, co musiało być zakodowane w legendach tak, aby pospólstwo nie miało dostępu do tej niebezpiecznej dla ignorantów wiedzy. Historia Utera Piórosmoka, Migreny i Artura to całkiem po prostu przerobiony na romantyczną legendę opis gwiazdozbioru Smoka, który owija się wokół Małej Niedźwiedzicy. Kapłani Mezopotamii dodali inne gwiazdy do tego prastarego gwiazdozbioru, które tworzyły skrzydła smoka otulające także Wielką Niedźwiedzicę. Dla starożytnych te trzy konstelacje były bardzo ważne bo najjaśniejsza gwiazda smoka, Thuban, była 4,800 lat temu naszą gwiazdą polarna. Grecy zdecydowali odrzucić skrzydła i dziś Smok jest w tej bezskrzydłej postaci wraz z jego trzema jasnymi gwiazdami. Bayley coś podejrzewał kopiując skrzydlatego smoka jako znak wodny Utera Piórosmoka, ale nie skojarzył znaczenia tych trzech „pagórków”, które symbolizowały trzy gwiazdy konstelacji. W tym wyjaśnieniu legendarnych wydarzeń jest wciąż ukryta jakaś zatajona wiedza, która była dostępna tylko kapłanom Stonehenge, magowi Merlinowi i heretykom średniowiecza, ale aby ją rozszyfrować musiałbym spędzić pewnie kilka lat szperając w sieci, wiążąc spłowiałe nitki słów w jakąś barwną tkaninę faktów.Niestety, piasek w mej klepsydrze szeleści, że nie ma dość ziarenek aby mi pozwolić na takie przędzenie wątłych wątków. [Jf

231. Migrena i Eter Smok z Piórem

18 grudnia 2008

Wspomniałem już tutaj  moją nieocenioną księgę-skarbiec o „Zaginionionym Języku Symbolizmu”, ale nie wyjaśniłem, że tekst jest oparty na interpretacji 1400 znaków wodnych, które autor Harold Bayley ręcznie skopiował ze średniowiecznych manuskryptów, bo te właśnie znaki były według jego hipotezy symbolicznym językiem mistyków-mistrzów papiernictwa, którymi byli często prześladowani przez Kościół heretycy. W jednym  fragmencie w tej dwutomowej „encyklopedii” tajemniczych słów i ukrytych cieniście rysunków Bayley zagłębia się w ukryte znaczenia legendarnego króla Artura. Grecki arktos był nazwą Wielkiej Niedźwiedzicy, tych magicznie zawsze obecnych na naszym niebie siedmiu gwiazd, nasz drogowskaz ku północy. Tylko Polacy przemienili Wielkiego Niedźwiedzia na jego samicę, dzięki czemu Sergiusz Piasecki, szpieg-przemytnik-więzień-pisarz, mógł zostać kochankiem wielkiej niedźwiedzicy, raczej niż jej samca. Kumpel Wielkiego Niedźwiedzia to już nie to samo. Matką Artura Siedmiu Gwiazd była Igraine, której kochankiem, później mężem, był Uther Pendragon. Igraine to celtycka  „graine – miłość” albo nawet „Ig-graine-Wielka Miłość, zaś Uther to Eter, a Pendragona sam przerobiłem na Pióro (pen) Smok (dragon). Trochę mnie dręczyła ta Igraine, dopóki nie skojarzyła mi się z Migreną, która przywędrowała z Grecji jako „hemicrania – półczaszki”. I tutaj wyjaśniła się tajemnica matki Artura, która symbolizuje prawą, tę kobiecą. półkulę mózgu, podczas gdy eteryczny Smok z Piórem to ta lewa, męska półkula.Dalsze dociekania muszę, niestety, zostawić na inną okazję. Sny wołają.

230. Wytrychy Do Tajnych Drzwi Jawy

17 grudnia 2008

Do mojego Ego odnoszę się grzecznie, ale ozięble. Gdy chce mi się wymknąć w „rajskie dziedziny ułudy”, bo tam kuszą go niemożliwe do nagrania scenariusze i esefy, mówię z naciskiem „waruj!” i on zwykle usłucha tak jak każdy wytresowany pies. Moje Ego ma psią naturę – wierne, lojalne, krnąbrne, warczy na mnie, ale daje się pogłaskać nieznajomym kobietom, lubi spacery i szczeka, aby mnie ostrzec gdy narażam się na psychiczne mordobicie. Jako pies Ego naturalnie zna sie na psychice. Jak zwykle miałem zamiar pisać o wytrychach, którymi otwieram malowane wrota i tajemne furtki do podświadomości, nieświadomości i nieujawnionych rejonów zjaw, ale Ego weszło mi w drogę. Jak zwykle.. Te wyjścia z jawy są zamurowane słowami. Jawa to nasz język, słowa na codzień, frazy, banały, metafory i ogólny  giełkot, którymi dość niezdarnie określamy nasz trójwymiarowy, pięciozmysłowy świat. W istocie rzeczy słowa, nie uwięzione w jawie, to wspaniała, nieokiełzana energia, która jest zawsze w ruchu tak jak te trwające nano-sekundy cząsteczki czy istotki tańczące w czaso-przestrzeni, zrodzone z rozbjania atomów.. Aby wyrwać się z tych złudnych codziennych słów rozbijam je  na takie właśnie cząsteczki i wtedy mam wytrych do innych światów. Np każdy wie co to jest „kobieta”, bo ta istota jest elementem naszej jawy. Ale „biekoty” przenoszą mnie w świat istot mruczących egipskie zaklęcia bogini Bubasti, a w następnej sekundzie znajduję „bokietę”, która kojarzy mi się z bukietem kwiatów ,które ułożę w makietę księgi o kokietowaniu czyli sztuki kietowania okiem. „Kieboty” prowadzą mnie  do sklepu z obuwiem, gdzie można kupić góralskie kierpce, staromodne boty i irakijskie buciki nr 10 z wbudowanym celownikiem w celu atakowania króla Ubu. Kilka minut takiej niewinnej zabawy i otworzyłem sobie trzy furtki wiodące do innych  rzeczywistości. Łatwe? No, jasne. Idę psać z moim Ego – do nogi!ZJ[

229. Ziemia Oddycha Co Dziewięć Dni

17 grudnia 2008

Z najnowszych obserwacji satelitarnych wynika, że atmosfera ziemska „oddycha” rytmicznie co 9 dni, kurcząc się i rozszerzając.Ten nieznany dotychczas rytm jest związany ze zmianami w polu magnetycznym słońca podczas jego 27-dniowego obrotu wokół osi. Naukowcy zastanawiają się teraz co tam dzieje się wewnątrz tej olbrzymiej fabryki energii atomowej jaką jest nasza gwiazda bo, jak dotychczas, wiadomo jest tylko, że słońce jest „nieczynne” jeśli chodzi o normalny 11-letni rytm krążących plam słonecznych. Tak kiedyś było i wtedy mieliśmy małą epokę lodową. Niezły prospekt dla lubiących srogie zimy.

Nic dziwnego, że nasza planeta ma zadyszkę, która objawia się u mnie w niechęci do blogowania, chociaż głównym powodem tego może być rosnąca fala ciemności w ostatnich dniach przed przesileniem. Nie lubię wysilać się na pisanie, gdy nie mam nic ciekawego do powiedzenia. Hmm, ciekawego dla kogo? Głównie dla mnie, w nadziei że mój płomienny entuzjazm w jakimś dziwacznym temacie zaiskrzy czyjeś zainteresowanie. Podejrzewam, że ziemia ledwie dycha w tej chwili  i dopiero w nadchodzącą niedzielę zacznie wdychać słoneczną aurę. Od soboty temperatura w Londynie ma sięgnąć 13C. Pycha. Polskich źródeł tej wiadomości nie znalazłem – angielski tekst tylko.KI

228. Symbolizm Żużelka Popychadła

16 grudnia 2008

Miało być o Kopciuszku, ale nagle zbuntował się we mnie anemiczny duch patriarchalny. Czy my nie harujemy jak ten uwielbiany żeński kocmołuch w szklanym obuwiu, utytłani w popiołach albo pochyleni nad liczydłami w przeliczaniu grochu na finansowy bigos? Zresztą Kopciuszek to teraz ta okropna lala Cindy (Cinderella) i niczym już nie przypomina tej uciekającej z balu sieroty z wredną macochą i demonicznymi pół-siostrami. Żużelek to męskie wcielenie feministycznego archetypu Kopciuszka. Co mnie poprowadziło do tej bajki to inna sprawa. Wiele lat temu miałem pasję kupowania starych książek z końca XIX-początków XX wieku, które często znajdowałem na ulicznych straganach albo w przepastnej księgarni Foyles’a. Dziś spadł mi na biurko z półki 400str tom pt „Zagubiony Język Symbolizmu. Badania nad pochodzeniem pewnych liter, słów, nazw, baśni, folkloru i mitologii” autor Harold Bayley wyd. 1912. Fascynująco erudycyjna księga, gdzie natknąłem się na analizę symboliki Kopciuszka. Ta prastara bajka istnieje w 345 wersjach, które zebrała pod koniec XIX niestrudzona Marian Roalfe Cox  („Cinderella Three Hundred and Forty-Five Variants. 1893) i z niej Bayley czerpał liczne przykłady. Oryginalny symbolizm jest dziś pokryty tak grubą warstwą popiołu przeróbek, że jest prawie niemożliwy do odczytania. Ale ten motyw cięzko doświadczanej złowrogim losem (macocha) istoty, która musi przejść wiele prób i zadań ponad siły zanim osiągnie zwycięstwo przy pomocy dobrych sił (magiczne drzewo, zwierze, wróżka) jest w gruncie rzeczy ściągą z przepisów na wydobycie się z więzów materializmu i powrotu to duchowej doskonałości. Sutry joginów, Ewangelia, Biblia, mistycy i wiele innych wskazują drogę do doskonałożci przez altrustyczne poświęcenie się w roli popychadła.. Kopciuszek to symbol ludzkiej duszy, która musi przejść przez okres służenia innym, często w trudnej lub nudnej pracy zanim zostanie odnaleziona przez „królewicza”. Magiczna karoca z dyni to różne „pojazdy” do tych halucynacyjnych rejonów (bal) gdzie Kopciuszek/Żużelek mogą znaleźć chwilowy relaks od jawy. Przybrane siostry-paskudy to uosobienie pychy i egoizmu. Pantofelki/buty to symbol ochrony przed „brudem i błotem” ziemskiego bytu, które obuwie bierze na siebie aby uchronić stopy nosiciela. W legendach o mężczyznach pracujących na sposób Kopciuszka jest Herkules i jego 12 prac, Salomon który gubi magiczny pierścień i musi służyć jako popychadlo w kuchni króla Ammonitów, ale wkońcu poślubia jego córkę i Jezus myjący stopy swoich apostołów. Wracam do moich żużli i liczenia groszków blogowych. JI

227. Rzut Obuwiem w Butnego Busza

15 grudnia 2008

Podobał mi się ten pomysł irakijskiego dziennikarza,, który pozbawił się starych i pewnie dziurawych kapci rzucając nimi w twarz  prezydenta Busha. Nie trafił, bo ten Teksańczyk ma szybkie reakcje na pociski i schował się dość szybko pod stół, podczas gdy jego gospodarz patrzył w niemym zdumieniu na tchórzliwe zachowanie lidera największej potęgi świata. Co prawda, Bushland to teraz potężnie zbankrutowana potęga i zanim ten nieudacznik zniknie ze sceny politycznej, sami Amerykanie mogą zacząć rzucać w niego butami i czym się da. Bush miał łut szczęścia, że w Iraku nie ma zimowego obuwia, bo np w Polsce bucior z podkówką i ćwiekami mógłby wyrządzić buźce Busha nieco więcej szkody niż arabskie sandałki. Małpowanie takich nagłośnionych wydarzeń jest nieuniknione i ochroniarze będą tutaj mieli niemały kłopot. Bo zmuszanie dziennikarzy do zdejmowania butów przed wejściem na konferencję prasową z prezydentem może spotkać się z bojkotem, buntem lub żądaniem zamiany butów na ciepłe ciżemki i papucie, co z kolei mogłoby doprowadzić do inwazji chińskiego obuwia i bankructwo polskich szewców. Nie wiemy, niestety, czy te irakijskie buty były z fabryki Bata, bo wtedy miałbym jeszcze lepszy tytuł: „rzut butem Baty w butę Busha”. Dziennikarki, zwłaszcza te bardziej agresywne, mogą być bardziej niebezpieczne w rzucaniu sztyletami czyli wysokimi obcasami. Bush miał odrobinę szczęścia, że ten rzut był męskim butem, a nie kobiecym wysokim obcasem. Zwłaszcza gdyby trafił go w japę. Kobiety mogą także rzucać torebkami, ale te są pewnie konfiskowane przy wejściu przed oblicze narażonych na takie ataki polityków. PS. Mam nadzieję, że Bush zwrócil te buty dziennikarzowi z autografem, a nie zabrał je jako memento pożegnalnej wizyty w Iraku. Chociaż kto go tam wie…

226. Z Grudniowych Archiwów Blogisty

14 grudnia 2008

Tegoroczny grudzień jest wyprany z wrażeń jak zapomniana cielęca miłość ze szczenięcych lat. Bloguję od kilku lat, więc zajrzałem  do starych wpisów grudniowych, aby pamięciowo odświeżyć ten nijaki grudzień 2008. Trzy lata temu opanowała mnie widocznie wczesna nostalgia, bo tak się użalałem.

Nie patrz w tył – to dziecięctwo taka otchłań,

a na płacz jej za wiele.

Jakby kantyczki dziecinnej odgłos znów cię napotkał,

kantyczki śpiewanej w którąś snieżną niedzielę…

Krzysztof Kamil Baczynski

Zima to śnieżne zadymki, mróz malujący fantastyczne kwiaty na szybach, zaspy przed domem, bałwan w ogrodzie, sople wiszące u poddasza jak lodowe sztylety  i  zapach choinki w domu. Oczywiście, taka jest moja nostalgiczna wizja z lat dziecięcych bo w naszej dobie ocieplenia, nawet w Polsce zimy nie są chyba tak srogie jak dawniej. Londynską zimę można określić jako chłodne lato, które z kolei często zasługuje na miano łagodnej zimy

A trzy lata później już mi nie tęskno do polskiej zimy, bo noce londyńskie pod wpływem globalnego ocieplenia są mroźne, a każdego prawie dnia pada lodowaty deszcz. Brrr.fK%

225. Kwiatki W Doniczkach Czakry

13 grudnia 2008

Nie ma nic bardziej zdumiewającego niż grudniowy deszcz, który dziś lał jak z cebra, popędzany zapewne tą wiszącą nad ziemią wielką latarnią pełni księżyca. Zamiast psioczyć na pogodę pod zdechłym Azorkiem, powitałem ten angielski nieśnieg uśmiechem lekko ścieniowanym odrobiną rozczarowania. (Piszę w pośpiechu, aby pojawić się tutaj jeszcze w sobotę, bo nie wiem dlaczego WordPress ignoruje moje miejsce pobytu i daje mi polski czas czyli północ. Ale udało misię, hehe).  Nie jestem pewien dlaczego ta wyjątkowo mokra pełnia faworyzowała wyłączanie jawy i otwierała skrzypiące furtki do tajemniczych ogrodów, ale tak dziś było. Podczas jednego takiego wypadu w inność, powędrowałem w znane juś dziś w polskich miastach i nawet posiołkach hinduskie czakry. Jest ich siedem, ale teraz uruchomiła się ósma, między czakrą serca i gardła. Czakry to takie węzły kolejowe,przez które wędrują po dwóch torach energie ludzkie, od stóp do czubka głowy. Te dwa przewody energii są w jakiś sposób związane z DNA, bo owijają się jak helisy wokół kręgosłupa. Najniższa czakra, ulokowana w okolicy nastego szczątkowego ogona, jest taką jaskinią gdzie śpi sanskrycki wąż, który zwie się Kundalini. Opisywanie symbolizmu i funkcji tego zwiniętego w kłębek węża zajęłoby mi zbyt wiele miejsca i czasu, więc muszę zostawić go na inną okazję. Dziś dotknę tylko leciutko kolorów czakry. Są to oczywiście wszystkie kolory tęczy od czerwonego do fioletowego. Zastanawiam się obecnie na tym jaki związek mogą mieć kwiaty, ich kolory, na te czakry. Czerwona róża i seksualna energia  muladhary, czakry korzenia? Fiołki i tysiącpłatkowy lotus na ciemieniu? Jaki wpływ ma na moją jawę i zjawę obecność w doniczce cyklamenowych różo-fioletowości? Niezapominajki i czakra gardła? Intrygujące pytania, ale w tej chwili nie znam jeszcze odpowiedzi. Będę szukał i jeśli coś znajdę, to opiszę. A jakie kolory kwiatów lubicie mieć w domu-ogrodzie, bo to może mi/wam powiedzieć sporo o waszej energii psychicznej  i o tym śpiącym Kundalinim. Dobranoc.

224.Od Wedów Do Pieśni Helisy -2

12 grudnia 2008

To co Pollack napisał w „Znakach Życia” o DNA jako epickiej księdze, opisującej wędrówki naszych praszczurów i zapisujących kodem ślady ich przygód genetycznych, skojarzyło mi się jakoś z Biblią – Księgą Rodzajów, (Geneza genetyki?) a zwłaszcza Exodus -Wędrówki w poszukiwaniu Ziemi Obiecanej. Pollack przyznaje się w swojej notce biograficznej, że jego dziadkowie to emigranci ze Wschodniej Europy, ale „Polack>Pollack” nasuwa podejrzenie, że tym krajem była Polska. Ktoś już wpadł na pomysł szukania kodów DNA w Nowym Testamencie. Stephen Cox w książce pt: „Nowy Testament i Literatura: Przewodnik do Literackich Wzorców” nazwał takie szukanie wzorców (patterns) literackich i kombinacji ideii „DNA NT”, które miały i wciąż mają wpływ w twórczości pisarzy i poetów wielu wieków. Pod wpływem pełni księżyca ukazała mi się inna możliwość. Język naukowy zmienia się z pokolenia na pokolenie i każda cywilizacja ma słowa na określanie nowych odkryć i zjawisk. Czy nie jest możliwe, że wiedza o DNA istnieje od prawieków, ale była opisywana w słowach, które pasowały do mentalności i języka sumeryjskich, hinduskich , egipskich kapłanów-naukowców? Sanskryckie Wedy (Weda=Wiedza), egipskie piramidy i hieroglyphy, Biblia, greckie mity to może właśnie te Księgi Życia, starożytne genomy, które trzeba czytać i rozumieć inaczej. Hymny Wedów i Pieśń Helisy ta sama melodia, ale znaki i słowa zmieniają się tak, aby mogła ją śpiewać cała ludzkość i wszystko co żyje zgodnie z kodem DNA.

223.Pełnia Księżyca Na Tropie DNA-1

12 grudnia 2008

Dziś wieczorem księżyc w pełni osiągnie najwiekszą jasność i wielkość od 15 lat, gdy będzie w perygeum – na odległość zaledwie 356,567 km – fraszka dla myślowych rakiet. Nie wiem czy pełnia wpływa na moje myślenie, ale jeśli potrafi wzdąć fale przypływu oceanu o 15-20 cm, to może mieć podobny skutek na moje przypływy i odpływy zwane nastrojami i fantazjowaniem.

W okresie pełni ilość lunatyków w niektórych stronach świata wzrasta zastraszająco. Błąkając się ostatnio po dnie DNA w poszukiwaniu jakichś związków między naukowym językiem Genomu i mistyką moich codziennych spotkań ze słowami, wpadłem na intrygującą hipotezę, która pozostanie nią bo nie potrafię jej udowodnić. Dr Pollack, który naprowadził mnie na ten trop, przerzucił się w swej bogatej karierze akademickiej od katedry biologii (był profesorem w Uniw. Kolumbia) do Centrum Studiów nad Nauką i Religią w tym samym uniwersytecie, które założył w 1999. Po swej pierwszej książce, o której napomknąłem wczoraj, Pollack napisał „Zaginiony Moment: Jak Nieświadomość Kształtuje Nowoczesne Nauki Ścisłe” (Missing Moment: How the Unconscious Shapes Modern Science” 1999) oraz „Wierzenia Biologii i Biologia Wierzenia: Porządek, Znaczenie i Wolna Wola w Nowoczesnej Nauce” (The Faith of Biology and Biology of Faith: Order, Meaning and Free Will in Modern Science”, 2000)

Nie muszę chyba podkreślić, że ani Prof Pollack ani jego książki nie są przetłumaczone na polski.PS.Aby nie nudzić Was zbyt długim wpisem, dzielę go na dwie części. cdn

222. Księga Życia Jako Dreszczowiec

11 grudnia 2008

Dwa węże owinięte wokół merkurialnego kaduceusza to podwójna helisa albo to co nazywamy DNA (nie mylić z polskim dnem, chyba że nie ma innego wyjścia). caduceusJeden znany biolog, dr Robert Pollack (nomen omen) napisał  o tej helisie DNA interesującą książkę pt „Znaki Życia. Język i znaczenia DNA.” (Signs of Life. Language and Meaning of DNA”(1994). Jego twierdzenie, że DNA można czytać jak epickie opowiadanie i dzieło wielkiej literatury, było jak iskra padająca na beczkę z prochem mojej wyobraźni słowoluba. Co za piękna i błyskająca prawdą metafora dla tej raczej mało mówiącej nazwy „podwójnej helisy”! Naukowy giełkot przemienia się magicznie w rytm Odysei z odcieniem literackiego dreszczowca, a dwa węże syczą swymi rozdwojonymi językami A-G, C-T (w angielskiej wymowie si+ti syczy albo siczi). Pollack pisze pięknie, ciekawie i niepokojąco o niebezpieczeństwie, jakie czyha w genomie i naukowych eksperymentach z genami bez zrozumienia tekstu tej Wielkiej Księgi Życia. Każda istota ludzka ma zapisane w niej dzieje swoich przodków, którzy wędrowali po ziemi, w czasie i przestrzeni, przez setki tyięcy lub nawet miliony lat. Hitler, ze swoimi chorymi fantazjami o supremacji wysokich blondynów z niebieskimi gałami, byłby dziś uważany za półgłówka. W Księdze DNA każda istota ludzka mówi tym samym językiem. być może tym, który istniał przed upadkiem wieży Babel. Żydzi nie mogą dowieść genetycznie, że są narodem wybranym, bo ten faworytyzm Jehowy nie zapisał się w  Księdze Rodzajów DNA. A Barak Obama ma te same geny co Dubya Bush, nawet jeśli myśli inaczej.  Moja wyobraźnia tli się halucynacyjnie w tym temacie, bo tak sobie myślę po cichu, że jeśli DNA jest „językiem”, to patrząc na to odwrotnie i halucynacyjnie, może nasze języki są w jakimś sensie posiekaną podwójną helisą i kryją w sobie jakieś niesamowite tajemnice naszych myśli i uczuć, które podglądamy pokryjomu w snach i w przerwach między zjawą i jawą, o których pisałem wczoraj. Do tego tematu na pewno wrócę jeszcze kilka razy, bo znalazłem fascynującą stronę gdzie Fibonacci series (spirals) są porównane z sekwencjami DNA. Biblijny wąż Nachasz ma w kabalistycznej gematrii liczbę 358. Mesjasz ma tę samą liczbę. W serii Fibonacci’ego 3,5,8 to może właśnie skrawek DNA?IfI