Za chwilkę muszę zabrać się do gotowania mojej skromnej wieczerzy wigilijnej, której głównym daniem będzie łosoś w śmietanie gotowany na parze, bo tylko wtedy ma piękny smak i wygląd – w mojej skromnej opinii , oczywiście. Na te tradycyjne potrawy nie ma w moim domostwie amatorów, a sam nie dałbym rady. Rozmyślając językowo nad nazwami tych potraw znalazłem się na manowcach folkloru, astrologii, religii i kilku innych nauk w bocznych ulicach wiedzy. Zacznijmy od Ryb, bo one są silną wskazówką, że Jezus urodzil się pod tą konstelacją niebios która dziwnym trafem jest przeciwnym biegunem Panny. A to ci ładna astrologiczna szopka, bo w tej stajence betlejemskiej były pewnie inne konstelacje reprezentowane jak np Byk, Baran i Koziorożec. Ten ostatni miał powiązanie ze żłobem, ale w postaci Jednorożca, który jest wspomniany w Biblii. Tak więc zupa rybna, śledź i karp to symbole Jezusa, awatara Wieku Ryb, który dobiega końca, aby ustąpić miejsca Wodnikowi. Co będziemy jedli i pili na cześć następnego awatara i nowej religii tego jeszcze nie wiemy. Popularność karpa zawdzięczamy pogańskim okrzykom podczas Saturnalii grudniowych „Carpe diem!” co Polacy sobie przetłumaczyli na „karp na codzień”, chociaż Rzymianie raczej zachęcali do „używania dnia” (i nadużywania w Saturnaliach). Barszcz był początkowo warzony z zielska zwanego barszczycą albo świnim barszczem. Ciekawe, że jego łacińska nazwa jest „Herculaneum” (12 prac-12 apostołów-12 potraw?), ale może ktoś miał dość tego zielska, zmienił go na buraki i rzekł „i Burak zupa, kiedy gości kupa” albo coś w tym rodzaju. Pierogi są podejrzanym daniem, bo „pir” to starosłowiańska „biesiada”, ale czy te farszowane gnioty można obdarzyć takim pięknym słowem? Kluchy z makiem – to przemycanie psychotropicznego środka wywołującego wizje i halucynacje, w których zwierzęta plotą bzdury, bydlęta klękają, pasterze śpiewają, a ludzie cuda, cuda opowiadają. I to tyle przedbiesiadnie. Nie obżerajcie się i pijcie umiarkowanie. PS, Uszka w zupie bo wigilia to czuwanie, a do tego potrzebne są uszy). TJT
24 grudnia 2008 o 21:38
„ćmaga” muszę sobie zapisać i „barszczyca”, do użytku…
śliżyków nie było, zwykłe kluchy opiumowane….
biedne Ryby….
słuchałam (uszka z barszczycą) kolęd w wykonaniu Mazowsza, każde słowo… straszne rzeczy są tam wyśpiewywane… a może idziesz na pasterkę do polskiego kościoła???
zatem dobranoc:)
przesyłam Ci niezwykłą ciszę warszawską, to się zdarza raz do roku, że naprawdę słyszę ciszę…
24 grudnia 2008 o 23:31
nyema: moja wigilia raczej smętna. Ale pogadałem sobie z moimi siostrzenicami w Łodzi. Czy Ty czasem zaglądasz na pocztę Gazety? Tutaj zawsze jest „wśród nocnej ciszy”…Dobrej nocy i ciekawych snów
25 grudnia 2008 o 09:02
dzień dobry Stefanie, czasem zaglądam na pocztę gazety:)
wigilie tak naprawdę są albo smętne, albo pełne jakiegoś zamieszania…
dziś będzie lepiej, zobaczysz, jest kilka powodów…
25 grudnia 2008 o 09:04
no wiesz, ale żeby pierogi (najlepsze co Polacy mają w jadłospisie wigilijnym) określać mianem gniotów ?? Boga w sercu nie masz albos się już całkiem zanglił , barbarzyńco jeden.
25 grudnia 2008 o 10:00
nyema: dzień dobry. Zobaczymy co ujrzymy. Gdy budzę się o 3 rano, głodny (to tzw objaw nocnego głodu)i muszę wstać, abynasycić mój splot słoneczny, a potem budzę się znowu przed wschodem słońca, to Mitra mnie zawiódł. Ale jest słoneczniie, co najważniejsze 🙂
25 grudnia 2008 o 10:05
prowincjuszko-wikingowa: tutaj mowa nie o pierogach Kasiuni które na pewno rozpływają się w uściech, ale o Stefuniowych gniotach nie mówiąc, już nawet o barbarzyńskich wytworach kulinarnych Anglosasów. Zamglony jestem bardziej niż zanglinowy. WEsołych śWiąt 🙂
25 grudnia 2008 o 19:10
czy możliwe, że nie jesz dziś niczego? zapomniałam rano powiedzieć to „carpe diem”, tak mi jakoś zeszło…
puk, puk???
25 grudnia 2008 o 21:06
nyema: Chyba coś jadłem, ale rodzinka przyszła już po kolacji z indykiem i delicjami – to na jutro. Dzisiejszy dzień też mi zeszedł. Nieciekawie. Dobranocka
25 grudnia 2008 o 21:58
mam w ręku symbole sabiańskie omówione przez Rudhyara, lubię się czasem im przyjrzeć, czy znasz symbole sabiańskie?
dzisiaj „grupa ludzi odcumowuje wielką łódź na starcie wodnej podróży”, a nam tak ten dzień schodzi…
poszukam w te pędy jakiejś wielkiej łodzi do ciemnego morza…
i zaklepię miejsce też dla Ciebie, jeśli zechcesz:)
25 grudnia 2008 o 22:37
nyema: mam wszystkie książki Rudhyara, bo ongiś się astrolożyłem i kupowałem co pod rękę wpadło.A, owszem , miejsce w łodzi zawsze mile widziane…Wczoraj rozmawiałem z Łodzią, ale to ta co nie plywa…:+)
25 grudnia 2008 o 22:42
ach, łódź to łódź:) zdążyłam chyba ze Słońcem w 4 stopniu Koziorożca???
płynność tej łodzi wydaje się duża!!!
25 grudnia 2008 o 22:47
nyema: no, to podnoś kotwicę i ahoj! byle tylko za dużo ludzi nie pchało się do tej łodzi, bo nie lubię ścisku.;-)