O tym „Picu na Wodę” pisałem w marcu i w jakiś dziwny sposób, czyli u mnie normalny, skojarzył mi się on wtedy ze smołą, sektą smoleńską i PiSem. Pech jest tym samym słowem co Pic, w języku prowansalskim. W czym różnią się setki tysięcy ludzi, którzy albo już przenieśli się w okolice Bugarach albo planują wyjazd za parę tygodni od majaczeń Macierewicza, Prezesa i Gmyza? Te objawy są najsilniejsze w Polsce i w tej malutkiej wiosce pirenejskiej, ale widać je także, zapewne słabiej, w głupocie dwóch amerykańskich generałów, w bełkocie polityków, w gażach płaconych celebrytom i nieudacznikom, w Gazie zaślepionych wzajemną nienawiścią sąsiadów i w niezliczonych strzępkach koszmarnych śnień ludzkości.
W zeszły piątek władze lokalne rejonu Aube, gdzie znajduje się ten pechowy Pic, wydały zakaz „wejścia na górę Pic de Bugarach”, bo dostęp będzie zamknięty na trzy dni przed 21 grudnia i trzy dni po tej dacie, by uniknąć ewentualnego napływu ludzi”. Jedną bardzo makabryczną możliwością jest masowe samobójstwo tysięcznych tłumów, bo według uporczywej legendy, w licznych jaskiniach podziemnych tej przedziwnej „góry do góry nogami” (na wierzchu są najstarsze poklady skał, na dole najmłodsze) są tzw „garaże kosmitów”, oczekujących pasażerów-ocaleńców z Armagedonu 2012. Osobiście, wierzę tylko w trudne dla każdego z osobna i dla całej ludzkości zmiany, które mogą rozpocząć się w ostatnich dniach grudnia. W przygotowaniu na te wydarzenia wycofałem się na grudzień z pisania felietonów i najprawdopodobniej zroluję Uroczysko do mojej podziemnej jaskini przetrwania. Decyzje odkładam do momentu gdy odzyskam wzrok.
Le pic to po francusku dzięcioł , a tutaj jego słynne bębnienie dziobem. Może ktoś potrafi odczytać ten sygnał drzewostuku?
Tagi: armageddon 2012, pic de Bugarach
18 listopada 2012 o 17:52
to ciekawe, może naprawdę takim tłumom uda się wywołać jakiś pech..
18 listopada 2012 o 18:12
signe, poczytaj jeszcze raz bo tekst przeredagowałem z racji słabego widzenia. Merci na boku;)
18 listopada 2012 o 19:50
przeczytałam jeszcze raz, ale wszystko, co dotyczy spraw zaślepienia nienawiścią i tak ucieka mi z głowy…
mogę uwierzyć, że tam, gdzie są tłumy, stanie się coś złego,
ale wiesz, do niczego się nie przygotowuję i nic nie planuję, jeśli nastąpi koniec świata także dla mnie, to koniec i już
18 listopada 2012 o 20:30
signe, coś mi się wydaje, że Ty już jesteś w tym zmienionym świecie i ten poprzedni skończył się dla Ciebie. Zazdroszczę i rozumiem dlaczego to co się wciąż dzieje w moim świecie, do Ciebie po prostu nie dochodzi, bo to tak jakbym pisał o wyprawach krzyżowych:) Tłumy po prostu wrócą do domów, jeśli ich nie sprzedali..Ale możliwe, że będą mieli „spotkanie trzeciego stopnia”.i odlecą na inną planetę. Bon voyage. Dobrej nocy w Twoim świecie też.
19 listopada 2012 o 07:01
dzień dobry Stefanie:) jeśli zrolujesz Uroczysko, będzie przykro nie móc tu wejść, tak naprawdę nie wierzę w jakiś specjalny, okazjonalny koniec świata, on się dzieje od zawsze, czasem z większym naciskiem i to może się stać, bo są rzeczy ogarniające cały świat albo pół…
19 listopada 2012 o 08:44
A trzecie oko???
23 listopada 2012 o 21:40
signe, aż dziwnie mi się pisze po 5-dniowym poście:) „Koniec świata” to tłuczenie starych garnków i lepienie nowych; konieć tego świata, który już przestaje mieć rację bytu, koniec gnuśnego samo-zadowolenia, nadzieja na przywrócenie równowagi w świecie. Dobranoc:)
23 listopada 2012 o 21:43
Małgosiu, trzecie oko zyskuje na pewno na niedowidzeniu tych nowych oczu z plastykowymi soczewkami. Ale na przewidywania brak mu wprawy .:)